chłoniak mózgu u amstafki...już Cię nie ma...

mala_czarna

Agniecha, a ten mocznik i kreatynię z krwi robiłaś?

agniecha

nie,bo to było tylko badanie moczu-jeśli wszystko wyszło dobrze,to widocznie wetka nie widzi potrzeby nagłego badania krwi,morfologię planuję zrobić w pazdzierniku,ale mimo wszystko jeszcze wetke zapytam o ten mocznik i kreatyninę...

mala_czarna

Ja bym zrobiła jednak. Tak dla świętego spokoju Wink

agniecha

jestem dziś w pracy...zmeczona,bo spałam 3 h,bo o 3 nad ranem atak,potem leki,spacer,bo siku i kupa po wlewkach...wiatr wył,bo burzowo u nas(stąd ataki!)nie mogłam zasnąć do rana,wstałam o 5.30,szykowałam sie do roboty i o 7.10 znów atak,trochę mniejszy...w ciągu 4 h poszły 4 wlewki i 2 tabl. relanium,w sumie 50 mg relanium...ech,szybko się uspokoiła na szczęście,bez łażenia po ścianach...Póki było słonko,było OK jak tylko przylazł front niżowy-wszystko się wali!
Na 7.10 jestem umówiona na badania krwi-takie konkretne,bo od 1 do 6 wetki nie ma i zamknięte...a wyników siku zapomniałam wsadzić do torby rano,taka byłam roztrzęsiona,to się nie pochwalę... Sad

Betka

Witaj Aga
Byłam na urlopie i długo nie zaglądałam na forum. Przeczytałam hurtem info z trzech ostatnich tygodni i Twoje nastroje, odczucia nie są mi obce. Wszystko to też przeżywałam choć rak miał inną nazwę.
Bu siusia po encortonie jak amen w pacierzu. Moja Niunia siusiała nie przerywając snu. Nawet nie czuła że coś tam się z niej wylało a my skrzętnie zacieraliśmy ślady, bo jak się zorientowała to była bardzo zawstydzona.
Aga, chciałam Ci powiedzieć że jesteś bardzo dzielna. Tyle schodów cały czas a Ty wciąż naprzód.
Mam taką prośbę do Ciebie, pozwól mi sfinansować dla Bu parę kilo wołowinki. Rozumiem że chemii nie będzie ale tym bardziej należą się Suczynie jakieś przyjemności życiowe. Proszę, nie odmawiaj.
Rozumiem że publiczne podawanie numeru konta nie jest najlepszym rozwiązaniem ale może ktoś podsunie pomysł jak to zorganizować.
Bardzo serdecznie Was obie pozdrawiam. Myślę że jesteśmy szczęściarami, że w tych bezdusznych czasach ścigających się szczurów, mamy, miałyśmy przywilej doświadczyć tak wielkiej miłości. To zmienia człowieka na resztę życia. Tak myślę.

mala_czarna

Przyłączam się do propozycji Betki.
Agnieszko, podaj numer konta na PW, zawsze Ci od nas jakiś grosz wpadnie. Wszyscy wiemy ile kosztuje leczenie.
Z pewnością nie będę drugą chętną do pomocy, bo wiem na 100%, że i Jola Cię chętnie wspomoże.

agniecha

Dziewczynki kochane...brak mi słów...jak ja mam Wam dziękować,że macie takie wielkie serca i obcej osobie tak zwyczjnie,nie żałując tego co macie,chcecie pomóc...ech,rozklejam się...nie myślałam,że spotka mnie coś takiego,taki gest od ludzi,których nawet nie widziałam,czasem nie znam nawet imienia...nawet moich bliskich nie stać na coś takiego,a wydawałoby się to oczywiste!Nie ufałam nigdy ludziom,zawsze byłam sama gdzieś na boku,a to co Wy tu robicie,dla mnie i nie tylko,mam na myśli nie tylko namacalną pomoc,ale też to,że jesteście,pocieszacie,rozumiecie jest olbrzymią pomocą w trudnych chwilach...pozwalacie wierzyć,że są jeszcze gdzieś Tacy,którzy kochali i cierpieli tak jak ja teraz,którzy wiedzą jak to jest...dla,których pomoc(w jakiejkolwiek postaci)jest tak oczywista jak oddychanie...
Dziewczyny,nie umiem nawet tego ubrać w słowa,tego co czuję...cóż mogę Wam więcej napisać...DZIĘKUJĘ Wam najpiękniej jak potrafię,każdej z Was...Joli,Agatce,Oli,Betce,małej_czarnej i wszystkim tym tutaj,którzy są ze mną i dzięki,którym wciąż jeszcze się trzymamy duchowo i finansowo...dziękuję Wielkim Ludziom z tego forum,że wciąż TU jesteście i chcecie pomagać...
Wyniku bubowej kupy jeszcze nie mam,Olsztyn jakoś wolno robi,pewnie będzie w poniedziałek!Od jutra zostajemy same w domu więc będę miała problem,żeby zalecieć do koleżanki na neta,bo Bu samej zostawić nie mogę,a zabrać ze sobą też nie,bo u koleżanki jest kot Marian-bardzo miły,ale Bubiszon tak się podkręca na jego widok(uwielbia koty...lizać!),że już 2x po takiej wizycie były ataki!Jeśli Marian wyjdzie sobie na spacer,to wtedy my możemy przyjść!Będę sama do wtorku,w miarę możliwości będę się starała coś Wam napisać albo dam znać małej_czarnej to napisze!Muszę się jutro rano zaopatrzyć w prowiant,bo do wtorku to tylko spacery z Bu,sama zostać nie może nawet na chwilę...strasznie lubimy być ze soba same,Bu sie ładnie wycisza,uspokaja,bawimy się w chowanego albo szukanie smakołyków!
Pomimo znów nieciekawej nocy(ok.24 3 wyjścia-biegunka i atak;3 nad ranem-siku i kupa!)dzień suczki zaliczam do udanych-ładnie zjadła,ganiała liście i ptaki...może dziś się wyśpimy?!
Pozdrawiamy was bardzo :wink:

BosmAnka

Aga, ja też poproszę nr konta na PW

Megaan

mala_czarna

Ty się Aga nie rozklejaj, bo to trzeba być twardym Wink

Pamiętam oczywiście o wklejeniu fotki, ale zrobię to dzisiaj, w domu. Wczoraj wróciłam późno z działki, a w pracy to mam taki zapiernicz, że sama nie wiem jak się nazywam Confused

Jola

Widzisz Agniesiu teraz dlaczego ja tu wciąż jestem-chociaż sunia odeszła.
Tyle zrozumienia ,pomocy i wsparcia co na tym forum od nikogo nie dostaliśmy jak walczyliśmy z chorobą suni.

Nie wspomnę ,że każdy się wręcz z nas śmiał,że takiego "rasowego" psa leczymy -a dla nas byla najpiękniejsza,najmądrzejsza i wciąż nam tak bardzo jej brakuje-to jest nie do opisania Sad

I dlatego te osoby z tego forum są bratnimi duszami dla mnie,"jedziemy na tych samych falach"-jak rodzina.

Tutaj nigdy nie zostaniesz sama z problemem, zawsze coś się wymyśli,podpowie,podbuduje,utuli czy w koncu pomoże Laughing

Trzymam kciuki za Bu i ucałuj ją od nas-pozdrawiam

mala_czarna

No Aga, w końcu udało mi się wstawić fotkę Bu z pracy Cool

Wczoraj, jak juz Ci pisałam, net mi padł w domu, więc troszkę to trwało (sorki)

agniecha

moje najukochańsze oczęta...dziękuję Ci bardzo,jutro napiszę więcej,bo dziś ledwie żyję!

mala_czarna

Aga, co u Was? jak minęła nocka?

agniecha

No cóż,2 dni oddechu i spokojnego snu,i kolejna próba charakteru...Rodzice wyjechali,wszystko było OK chodziłyśmy na długie spacery,bawiłyśmy się i nagle w poniedziałkowy wieczór coś zaczęło się dziwnego dziać!Kolację i wieczorne leki zjadła bardzo chętnie,wieczorne siku też normalnie,ale po powrocie do domu zaraz chciała wychodzić znowu-nic nie robiła,w domu kładła się i wstawała prosząc o spacer...Ona czuła po prostu zbliżajacy się atak i nie mogła sobie miejsca znaleźć!O 22 w drzwiach,bo już wychodziłyśmy,złapał Ją dość mocny atak(piszczała)-prędko wlewki i na dwór,bo kupa i tak do prawie 5 rano!Dostała też laremid-nie pomogło,wlewki działają jak lewatywa,a że wcześniej sporo zjadła,to i latania było...ok.6 zasnęłyśmy obie,krótka pobudka o 8 rano-trzeba podać leki na padakę i całą resztę i znów spać!O 11 zerwały mnie z łóżka spadajace ze ścian obrazki,bo ktoś tak walił młotem na dachu(okazało się,że panowie zrywają papę chyba młotem pneumatycznym!!!),że stare pęknięcie w ścianie powiększyło się o jakieś 40 cm!!!Do końca dnia obyło się już bez niespodzianek.
Do dziś jest normalnie,chociaż widzę,że suczka smutniejsza...nie wiem,może pomogłoby zwiększenie dawki leku na padaczkę(nie dostaje pełnej dawki do swojej wagi,a jeszcze przytyła!)wtedy,w czerwcu jak było bardzo źle-Bu potrafiła stać godzinę w kącie i kiwać się na boki jak autystyczne dziecko,wtedy podanie depakine chrono wyrwało Ją z tej apatii...nie mam kogo zapytać,nasza pani doktor ma przez tydzień zamknięte(rozwiązuje spółkę,nie wiadomo czy sama pociągnie lecznicę-aż się boję myśleć!),a olsztyńska wetka pewnie machnie ręką i powie "po co" pod warunkiem,że odbierze telefon!Niedobrze mi się robi jak muszę do niej zadzwonić...taki z niej neurolog,że nawet nie wiedziałaże wlewki(diazepam)wystepuja tylko w 2 gramaturach,a nie w 3 jak twierdziła!To jedyny lek szybko przerywajacy napad padaczkowy wiec wypadałoby wiedzieć... :evil: