Forum Chłoniak u psów Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Hektor - mięsak maziówkowy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Chłoniak u psów Strona Główna -> Opowiedz o sobie i swoim psiaku
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jana29
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 06 Paź 2009
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:59, 18 Kwi 2011    Temat postu:

wiem, co czujesz .u nas 6 miesięcy niedługo,pustka i smutek i łzy.Nie sposób pogodzić się z myślą ,że ich nie ma .Tam gdzieś są ale nie tu. wszystko jest inaczej i już nigdy nie będzie jak dawniej .serce już nie to ....

trzymaj się, pozdrawiam
asia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mill
Uczestnik
Uczestnik


Dołączył: 30 Lis 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wro
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:28, 20 Kwi 2011    Temat postu:

pogodzić się najtrudniej. dlaczego tak musiało się stać? czy w ogóle musiało? mógł być z nami teraz, to nie jest naturalna kolej rzeczy, nie tak powinno być.
bardzo ciężko wygasić w sobie te uczucia, a to rodzi tylko dodatkowy ból.
rok temu zatrzymał się nasz świat. właśnie wtedy usłyszeliśmy pierwszą diagnozę. wcześniej nie przypuszczałam nawet, że cokolwiek mogłoby mu się stać.
przecież był zawsze taki zdrowy i bardzo silny. i to nam dawało to cholerne przeświadczenie, że mamy tak dużo czasu.
świat się zawalił, dosłownie. mój prywatny świat. codziennie płacz. z bezsilności. w pracy, w domu, na ulicy. jakoś nie sposób tego zatrzymać.
wiem, że rozumiecie i to w tym całym nieszczęściu daje poczucie, że nie zwariowałam do reszty.
tak jak piszesz Asia, wszystko się zmieniło. ma już zupełnie inną perspektywę. mimo, że są momenty radości, to już nie jest to, zawsze gdzies głęboko wielka rana i poczucie, że te uczucia nigdy nie będą tak bezwarunkowo szczere. tyle oddałabym za choć jeden dzień z nim. a potem wszystko mogłoby się zatrzymać.
m


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jana29
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 06 Paź 2009
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:59, 20 Kwi 2011    Temat postu:

siedzę teraz i patrzę w pracy w oko-słońce , święta , ruch na ulicy a u mnie jak i u Ciebie smutek , rozpacz i mysl ,że już nigdy nie bedzie jak dawniej, .ta niemoc jest najtrudniejsza.
Już One nie wrócą a trzeba żyć i to jeszcze długo.

nie umiem Cię pocieszyć ale wiem ,jak jest Ci trudno u mnie też ciagle płacz na każdym kroku coś mi go przypomina .Dalej się z tym nie pogodziłam.

Trzymaj się w te ciepłe dni
asia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nicolaczek
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Kwi 2011
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jaworzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:05, 20 Kwi 2011    Temat postu:

Droga Mill tak strasznie Ci współczuje. Podczas czytania Waszej historii nie sposób nie ronić łez. Zdaje sobie sprawę, że żadne słowa nie są w stanie ukoić bólu. Żywię jednak cień nadziei, że to co napisze sprawi, że odżyje w Tobie chociaż mała iskierka radości i pozwoli Ci choć trochę pogodzić się z losem.

Historia jest autentyczna i zaczyna się od tego, że w 2002 r. moja rodzina (składająca się wtedy z mamy, taty, mojej młodszej siostry i mnie) stała się dumnym posiadaczem dwóch szczeniaków rasy Cane Corso. Starszy - Kazan - był czarnym jak smoła olbrzymem (waga ok. 70 kg), statecznym, spokojnym, wybranym przez mojego tatę, pierwszym pisekiem z miotu. Jego młodszy brat Natan - mniejszym płowym urwisem, skocznym i ciekawym wszystkiego co się rusza. Musze przyznać, że początkowo mieliśmy kupić tylko Kazana, ale gdy podczas wizyty u hodowcy moja mama zobaczył tą małą, stąpającą nieporadnie, ostatnią z miotu kulkę o kolorze kawy z mlekiem po prostu nie mogła nie ulec jej urokowi:). Stanęło więc na tym że wzięliśmy obu, przy czym zawsze potem mówiło się , że Nejsuś (ulubieniec mojej mamy) został wzięty nieco "z litości" Wink

W lutym 2004 r. spotkała mnie największa z traum jakich do tej pory doświadczyłam - nagle, z nie wiadomo jakiej przyczyny zmarł mój tata. Był zdrowym człowiekiem, nie cierpiał na żadne schorzenia. Po prostu pewnego dnia wszedł rano do łazienki, przewrócił się, stracił przytomność i już się nie obudził. Do dziś nie wiemy co było przyczyną.

Na początku lata 2006 r. Kazan zaczął mniej jeść i tracić na wadze. Powiększyły mu się wszystkie węzły chłonne - podżuchwowe do rozmiaru piłek od tenisa. Diagnoza: białaczka limfatyczna. Leczenie: Encorton. Po początkowej poprawie, która trwałą ok. tygodnia (zmniejszenie węzłów, wilczy apetyt) przyszło pogorszenie - w ogóle przestał jeść. Zaaplikowaliśmy kroplówki. Sama mu je podawałam. Znosił wszystko ze stoickim spokojem. Ani raz nie jęknał, nie pisnął. Tylko cały czas patrzył mi w oczy tym swoim mądrym, jaby wszechwiedzącym wzrokiem. I niknął w oczach... Po ok. 1,5 miesiąca od pierwszych objawów Kazan wyglądał już jak kolos słaniający się na glinianych nogach. Wtedy mojej cioci przyśnił się mój tata. Powiedział tyle: "Pies zdechnie. Ja tu wszystko dla was urządzam i on jest mi tu potrzebny". Ciotka nie powiedziała nam tego od razu - nie chciała nas dobijać. Zrobiła to dopiero po śmierci Kazana. A ta nastąpiła w kilka dni po jej śnie.

Pamiętam ten dzień jak dziś: mamy jechać do innego lekarza, do specjalisty na kolejną konsultację, przyjechał mój wujek - jego autem mamy przewieźć Kazana. On sam jest już gotowy do drogi - ma założoną obroże i smycz, leży przed domem, czeka. Zostawiam go na chwilę i idę do domu po jego dokumenty. Schodząc z góry słyszę jak mój wujek mówi "Ola chodź tu bo on jakoś tak dziwnie leży". Wychodzę przed dom i widzę go. Leży na boku z językiem na wierzchu. Już wiem że to koniec. Moja mama dzwoni do swojego kuzyna - prosi go żeby przyszedł pomóc zakopać Kazana. Nie mam siły im pomóc. Widzę tylko, że (mimo jego wychudzenia) nie są w stanie go podnieść i przetransportować - nie mieści się na taczkach. Taki był z niego olbrzym. Piękny, mądry pies.

Po wszystkim siadamy z moją mamą na tarasie. Jest piękne letnie popołudnie. Siedzimy w ciszy. Nagle moja mama sięga po pierwszą z brzegu książkę leżącą pod stolikiem. Otwiera ją na pierwsze lepszej stronie. Nagle słyszę: popatrz na czym mi się otworzyło. Biorą od niej książkę. Widzę jej tytuł "Rozmawiając z niebem" (James Van Praagh) i tytuł opowiadania na którym książka otworzyła się - "Charlie". Zaczynam czytać. Gdy kończę łzy płyną mi po policzkach. Pojawia się też niedowierzanie i... tak to jest wprawdzie iskierka, ale jednak iskierka nadziei.

Droga Mill z całego serca polecam Ci tę książkę, a przede wszystkim opowiadanie, o którym wyżej wspomniałam. Jeśli nie jesteś w stanie jej w najbliższym czasie kupić - daj znać, gdy wrócę do domu własnoręcznie ci je tu przepiszę (nie jest długie).

ps. Natan ma obecnie 9 lat i od mniej więcej miesiąca niedomaga. Diagnoza wstępna: chłoniak. Póki co walczymy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mill
Uczestnik
Uczestnik


Dołączył: 30 Lis 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wro
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:55, 21 Kwi 2011    Temat postu:

Nicolaczek, Twoja historia.. wzruszyłaś mnie mocno, bardzo współczuję..
życzę Ci wiele sił do walki i wiele optymizmu, oby chorobę Natana udało się powstrzymać na długi, długi czas.

co do opowiadania, kiedyś pewnie poszukam.. dziś wciąż brak mi odwagi na większe wyzwania emocjonane. boli bardzo. wyczerpane możliwości walki i ten ostateczny moment utraty, o tyle trudny, że nagle okazuje się , że nie ma już po co wstawać. że wszystko o co walczysz, gdzieś się rozbija. że nie umiałam go ochronić.. spłaszczona percepecja całej prozy życia jakie pozostaje. i tęsknota aby przytulić, dotknąć, a z drugiej strony notoryczna konfrontacja z tym, że to się już nie stanie, że trzeba żyć dalej. zupełny dysonans.
Trzymajcie się ciepło dziewczyny
m


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nicolaczek
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Kwi 2011
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jaworzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:38, 26 Kwi 2011    Temat postu:

Tak jak obiecałam, oto opowiadanie o którym mowa wyżej. Mimo wszystko mam nadzieję, że może skusisz się na przeczytanie. A jeśli nie Ty, to może któraś z dziewczyn tu zaglądnie i przeczyta. Moim zdaniem opowiadanie to jest balsamem w kontekście "psiej eutanazji". Niektórzy pewnie będą się śmiać. Ja wole wierzyć, że są rzeczy na tym świecie, których nie da się wytłumaczyć za pomocą "szkiełka i oka".

Na początek tytułem wstępu: James Van Praagh jest znanym amerykańskim medium i częstym gościem licznych programów. Oczekiwanie na prywatną sesję u niego trwa do dwóch lat. W książce "Rozmawiając z niebem" opowiada on o tym co widział, czego doświadczył i w jaki sposób pomagał ludziom pogrążonym w żalu po utracie najbliższych. Książka jest w zasadzie zbiorem opowiadań, z których jedno, nosi tytuł "Charlie".

"Charlie"

Pewnego razu odebrałem telefon od kogoś, kto rozmawiał w imieniu kobiety imieniem Susan, jak się okazało, głuchoniemej. Pogrążona w głębokiej depresji prosiła i moja pomoc. Zgodziłem się i umówiłem z nią na spotkanie.
Dzwonek przy drzwiach zadzwonił o siódmej. Zobaczyłem dwie kobiety - szczuplejsza o ciemnych włosach przedstawiła się jako Kay, tłumaczka Susan. Zaprosiłem je do środka i zaproponowałem coś do picia. "Mam nadzieję, że z łatwością odnalazłyście mój dom" powiedziałem. Kay za pomocą języka migowego przekazała moje słowa Susan. W pokoju sesyjnym usiadłem na krześle twarzą do Susan, a Kay stanęła za moimi plecami, by móc tłumaczyć jej odczyt.
Rozpocząłem od wyjaśnienia na czym polega kontakt duchowy. Będąc urodzonym nowojorczykiem mówiłem szybko, lecz Kay bez trudu dotrzymywała mi kroku. Byłem zaskoczony jej szybkością tłumaczenia. Ja dziwiłem się jej zdolnościom, ona moim. Zacząłem sesję od psychicznego odczytu Susan. Trzymając w ręku kartkę i ołówek, dostroiłem się do jej wzorca energetycznego i zapisałem swoje wrażenia. Czasami dokonuje odczytu "poszukującego", podając człowiekowi kilka podstawowych informacji o nim samym, by dowieść swoich zdolności i zyskać jego zaufanie. Susan wydawała się bardzo samotna a jednocześnie uparta. Opisałem jej rodzinę, zamkniętą w sobie i mało tolerancyjną i stwierdziłem, że jej głuchota jest wrodzona, a powstała na skutek niedorozwoju drobnych chrząstek w uchu środkowym. Potwierdziła wszystko, co mówiłem. Później odmówiłem modlitwę i rozpocząłem sesję. Natychmiast zacząłem odbierać jakieś wrażenia.
"To dziwne, ale chyba patrze na Twoje mieszkanie. Czy pod oknem stoi brązowa sofa z barwna narzutą czy pledem?"
"Tak, to prawda" odpowiedziała Kay w imieniu Susan. "Stoi dokładnie pod oknem i często kładę na niej koc".
Rozmawianie z kimś stojącym za moimi plecami, kto interpretował słowa "poszukującego" było zadziwiającym doświadczeniem.
"Po prawej stronie kanapy wisi kilka obrazów w metalu" mówiłem dalej "Widzę także jakąś półkę ze sztucznymi, chyba jedwabnymi kwiatami - zgadza się?"
"Tak, tak wygląda moje mieszkanie".
"Ktoś pokazuje mi także pomarańczowy dywan. Na dywanie widnieje kilka plam, zwłaszcza przy drzwiach. Myślę, że to drzwi wejściowe. Widzę też kuchnię. Poczekaj. Nie wiem kto przekazuje mi te wszystkie informacje. Pozwólcie, że zapytam."
W myśli poprosiłem ducha, by się przedstawił. Nie odpowiedział, więc poczekałem jeszcze chwilę. Wówczas zobaczyłem kilka zdjęć, stojących na lodówce i opisałem je Susan. "Widzę zdjęcia na lodówce. Na większości z nich widać psa."
Susan zaczęła się śmiać. Powiedziała, że to zdjęcie jej psa. Rozmawiając, poczułem tchnienie czyjejś miłości, szlachetnej i wiernej. Nagle gdzieś z mroku dobiegło mnie imię ... Charlie. Susan zaczęła histerycznie płakać. Wpatrywałem się w nią zmieszany, czekając na wyjaśnienie.
"Tak!" odezwała się Kay tłumacząc znaki Susan. "Charlie to mój piesek. To z nim chciałam się skontaktować. Zmarł dwa miesiące temu i bardzo za nim tęsknię." Z trudem uwierzyłem w to, co słyszałem. Zrozumiałem, dlaczego nie potrafiłem zidentyfikować osoby ze świata ducha. Wiadomości pochodziły od psa? Pies pokazywał mi to, co widział i rozumiał.
Susan rozmawiała przez chwilę z Kay. "Susie mówi, że Charlie uwielbiał siedzieć na kanapie, a zwłaszcza na kocu. Od czasu do czasu drapał dywan pod drzwiami i udawał, że coś zakopuje."
"Rozumiem. Już pojmuję, dlaczego oglądam obrazy pod tak dziwnym kątem. Widzę je oczyma Charliego."
Po chwili wróciłem do odczytu. "Charlie przekazuje Ci swoją miłość. Pokazuje mi czerwone światełko i mówi, że w czymś Ci pomagał." Susan była mocno wzburzona. Gorączkowo gestykulowała w stronę Kay.
"Tak, to światło zapala się gdy dzwoni telefon. Widząc je, Charlie przychodził i trącał mnie nosem. Był wspaniały! Miał tyle ludzkich cech."
"Przekazuje mi, że nosił piękna czerwona obrożę z kamieniami szlachetnymi... cóż, wyglądają na diamenty. Chyba nie były prawdziwe?" Susan zaśmiała się i powiedziała, że nie, nie były prawdziwe, ale wspaniale błyszczały. Irytowało ją, kiedy ludzie śmiali się z Charliego z powodu tej "babskiej obróżki".
"Charlie opisuje, jak zabierałaś go ze sobą do sklepu na rogu, gdzie kupowałaś chleb i mleko."
"Tak, to prawda".

Nagle sam zacząłem się śmiać. Charlie przesłał mi naprawdę zabawną myśl. "Charlie mówi, że nie lubił kąpieli w umywalce."
"Tak kąpałam go co piątek wieczór i masz rację, wcale tego nie lubił. Cały czas usiłował się wydostać. Chyba jednak w końcu się przyzwyczaił. Czy mogę o coś spytać?"
"Tak oczywiście."
"Czy Charlie bardzo cierpiał umierając? Powiedz mu proszę, że bardzo mi przykro."
"Czy Charlie miał kłopoty z łapami?
spytałem "Mógł chodzić? Czuję ból w prawym boku."
"Nie, dopiero pod koniec. Dawałam mu lekarstwa."
"Czy miał cukrzycę?"
"Tak. Miał także problemy z nerkami. Mówi ci o tym wszystkim?"
"Tak. Mówi także, że bardzo Cię kocha i dziękuje, że mu pomogłaś. Czy pozwoliłaś go uśpić?"
"Tak, ale nie chciałam, naprawdę nie chciałam."
"Twój pies pod koniec bardzo cierpiał. Naprawdę mu pomogłaś, wiesz o tym?"
Susan nie odpowiedziała. Pochyliła głowę i powoli nią skinęła.
"Charlie nadal sypia z Tobą w nogach łóżka. Wiesz o czym mówi?"
"Tak. Zawsze w środku nocy przychodził do mnie do łóżka. Budziłam się, a on leżał obok na poduszce."
"Czy znasz kogoś o imieniu Ivy? Wiem, że to dziwaczne imię, ale...?"
Susan pomyślała chwilę, ale nie mogła sobie przypomnieć. Kilka minut później wybuchnęła: "Tak! W zeszłym tygodniu rozmawiałam z nią przez telefon. Pomaga mi kupić nowego psa. Trudno jest znaleźć psa dla ludzi z uszkodzonym słuchem, ale Ivy ma się o niego postarać."
"Charlie przekonuje mnie, że kupisz sobie nowego psa i już nie będziesz samotna. Obiecuje, że Ci w tym pomoże i upewni się, czy nowy pies się nadaje. Aha, pokazuje mi białego husky."
Susan aż się podniosła. "Właśnie takiego szuka dla mnie Ivy!".
"Nie martw się, znajdzie. Charlie mówi, że nigdy nie poczujesz się samotna."
Podziękowałem i poprosiłem, by dalej wspierał Susan.
Zwierzęta także przechodzą do świata ducha. Przyjmują to z o wiele większa naturalnością, niż my, ludzie. Dokąd odchodzą? Do pięknego świata, gdzie spotykają ludzi, których znały na Ziemi, bądź jeśli nie miały swojego pana lub ukochani przez nich ludzie wciąż przebywają na Ziemi, trafiają pod pieczę opiekunów zwierząt. Owi opiekunowie, dusze pełne miłości, dbają o nie, póki nie zjawi się ktoś im najbliższy. Po śmierci zwierzęta często odwiedzają swój ziemski dom, siadają na ulubionym krześle, śpią na swoim posłaniu i przyglądają nam się, pamiętając o naszej miłości i życzliwości. Opiekują się nami i starają się nas ochraniać. Proszę więc, szanujcie swoje zwierzęta. Ostatecznie wszyscy stanowimy część wielkiego Bożego planu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nicolaczek dnia Wto 7:44, 26 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jana29
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 06 Paź 2009
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:11, 26 Kwi 2011    Temat postu:

piękna historia
Staram się wierzyć ,że spotkamy się chociaż jest ciężko....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Chłoniak u psów Strona Główna -> Opowiedz o sobie i swoim psiaku Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin