Forum Chłoniak u psów Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kori - walczyła dzielnie 18 miesięcy.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 37, 38, 39  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Chłoniak u psów Strona Główna -> Opowiedz o sobie i swoim psiaku
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SleepingSun
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:58, 10 Lut 2012    Temat postu:

no Kori się dziś nastrój pogorszył... Wiem, że to normalne, ale i tak się martwię...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaniesia
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 421
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:11, 11 Lut 2012    Temat postu:

są lepszei gorsze dni ,teraz widocznie czas na gorszy ,ale będzie lepiej wierzę w to,pozrawiam :wink:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SleepingSun
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:22, 11 Lut 2012    Temat postu:

już jest lepiej:) za mam za duże skłonności do panikowania. Dziś to przeszła samą siebie, goniła się z pieskami, pogryzła mnie po nogach, wyciąga na spacer - takie dni pokazują że to wszystko było tego warte:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 10 Cze 2011
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:06, 11 Lut 2012    Temat postu:

SleepingSun napisał:
takie dni pokazują że to wszystko było tego warte:)

Mam tak już od ponad półtora roku!!!! Very Happy Zawsze warto zawalczyć o życie przyjaciela! (Oczywiście nie za wszelką cenę!) I bardzo mnie cieszą takie wpisy, jak Twój powyżej!
Ale czytając różne wątki i ze swoich doświadczeń wiem jedno - w walce z tą chorobą trzeba mieć szczęście!!!!!! I tego oprócz zdrówka Wam z całego serca życzę!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Sob 20:11, 11 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SleepingSun
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:29, 11 Lut 2012    Temat postu:

ja coś czuję, że szczęście nam się powoli kończy, ot takie głupie przeczucie. Wydaje mi się, że tyle czasu minęło odkąd Kori zachorowała, a to dopiero 2 miesiące... W każdym razie, dla mnie te wspólne dni to wieczność. Kori znowu dopadła biegunka, w poniedziałek kupię jej ten proszek z bifidobakteriami, może to wzmocni jej jelita i wreszcie pożegnamy te straszne sraczki. Sunia moja jakoś dziwnie się zachowuje. Cały dzień dziś była aktywna, wręcz bym powiedziała że nadpobudliwa. Oczywiście mogę przesadzać (jak zwykle). Węzełki podżuchwowe dalej ma powiększone, na moje oko większe niż przed chemią. Co prawda wetka mówiła, że są w porządku ale ja tam swoje wiem Wink wydaje mi się, że te comiesięczne wlewy są dla niej za rzadkie, ostatnim razem węzły zaczęły się powiększać dwa tygodnie po (nieznacznie, ale jednak). Ale przecież nie mogę jej katować chemią co tydzień Sad

Wiecie, tak sobie myślę, że podświadomie wiedziałam że z Kori coś jest nie tak (przed chorobą). Zaczęłam jej poświęcać maksimum czasu, zabierać jak tylko często mogłam na długie spacery. Jakoś miesiąc przed diagnozą zaczęłyśmy dodatkowo chodzić o 23 na godzinne zwiedzanie okolicy. Dzień dzień (a raczej noc w noc;) ).

Mam taką książkę o psach w domu, tam jeden rozdział poświęcony jest śmieci i chorobie. Napisano, że istnieje kilka stadiów godzenia się człowieka z odchodzeniem zwierzęcia. Jednym z etapów jest etap obietnic. Mówimy sobie ''jak tylko piesek lepiej się poczuje to wezmę go na długi spacer, niech tylko mu się poprawi''. Parę lat temu obiecałam sobie, będę miała ten komfort, że szczerze sobie powiem: zrobiłam wszystko, nie było straconego dnia, Kori miała wszystko czego chciała, nie nudziła się całymi dniami w domu - każda chwila wykorzystana była w 100%. Przed Kori chorobą, strasznie kurczowo zaczęłam się tego trzymać. Nie wiem czy to by coś zmieniło gdybym poszła z Kori do weterynarza miesiąc wcześniej, pewnie tak... Szkoda, że człowiek nie słucha swojej intuicji.

Z drugiej strony myślę sobie już o tym jak rozwiązać kwestię szczepienia Kori na wściekliznę, termin mamy w czerwcu. Takie mną targają sprzeczne emocje...

Rodzice powiedzieli dziś, że więcej w domu żadnego psa. W sumie to i tak bym nie chciała, bo swojego psa muszę mieć idealnego, a z tatą na pokładzie jest to niemożliwe. Ale i tak smutno mi się zrobiło... Tyle bid czeka na pomoc... Nie wiem czy będę umiała żyć bez psa. Bez stukotu pazurków na parkiecie, bez szczekania, bez spacerów. Nie wiem jako można było tak brutalnie mi odebrać taką możliwość... Co innego nie chcieć, a nie móc...

Kot pewnie też niedługo dożyje swoich dni... Niewydolność nerek, 17 lat no i jeszcze teraz ślepota. Średnia kombinacja... Eh... Jakoś dzisiaj tak mi strasznie źle, zupełnie nie wiem dlaczego...

Wybaczcie te moje wypociny, ale musiałam się gdzieś 'wygadać'.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 10 Cze 2011
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:01, 12 Lut 2012    Temat postu:

SleepingSun napisał:
ja coś czuję, że szczęście nam się powoli kończy, ot takie głupie przeczucie.

Nie możesz tak myśleć! Nie wiesz jaka wola życia drzemie w Kori. Nie wiesz ile czasu jeszcze spędzicie razem. Super, że poświęcasz jej dużo czasu - to ważne i dla niej i dla Ciebie.
W zetknięciu z tą straszną chorobą trzeba zawsze "w tyle głowy" mieć świadomość, że szansa na wyleczenie jest bardzo mała (ilość zakończonych wątków na tym forum też to potwierdza), na długotrwałą remisję - DUŻA!!! Są i były tu psiaki, które w remisji żyły długie miesiące a Bosman i Fender żyją już kilka lat! Miesiące i lata wypełnione bezcennymi chwilami wspólnej zabawy, radości i tego niesamowitego porozumienia między dwoma gatunkami (bardzo mnie to fascynuje i czytam i oglądam w tv wszystko co się da :wink: )

Więc powtarzam - tak, w "tyle głowy" świadomość, ale na codzień trzeba wierzyć, że się uda! Trzeba mieć nadzieję, że się uda! Trzeba robić wszystko co w naszej mocy (i zasięgu portfela - niestety) i trzeba mieć lekarza, któremu się ufa. Skoro pani dr mówi, że w porządku to przecież wie co mówi. To, że wyczuwasz węzły nie znaczy, że są powiększone... Może takie mają być, a może takie już zostaną na długie lata życia Kori. Ja po ciężkiej chorobie zakaźnej sprzed kilkunastu lat mam powiększone węzły - tak zostało i już. Wiem co znaczy panikować - też to mam, ale siadam i myślę: spokojnie, to tylko Twoja wyobraźnia, nie napędzaj się, nie nakręcaj się...wszystko będzie dobrze!

Nie zarzucaj sobie, że za późno - nie wiesz czy jakbyś poszła miesiąc wcześniej to wykryliby chłoniaka. Masz to co teraz - postawioną diagnozę, leczenie i wspomaganie psa w walce z chorobą!

Co do przebiegu chemii i zachowania Kori - mieliśmy inny protokół leczenia (wieloskładnikowy, w sumie trzy wlewy co jakieś 3 tygodnie) poza tym mieliśmy 100%, stałą remisję od pierwszej chemii. Więc trudno mi wyrokować czy porównywać, a przede wszystkim nie jestem lekarzem :wink: Działania uboczne - też zauważyłam nadpobudliwość - po pierwszej chemii była wręcz przerażająca i nawet nie chcę o tym pisać czy wspominać. Być może u Kori to też efekt leczenia, albo - zwykła radość z białego puchu dookoła i feerii niesamoitych utrzymujących się długo zapachów! Smile
Jeśli masz wątpliwości co do częstotliwoście chemii - porozmawiaj szczerze z wetką - za to jej płacisz i od tego jest, żeby rozwiązywać problemy i rozwiewać Twoje wątpliwości.
SleepingSun napisał:
Z drugiej strony myślę sobie już o tym jak rozwiązać kwestię szczepienia Kori na wściekliznę, termin mamy w czerwcu.

Psa podczas chemioterapii się nie szczepi. Wogóle przy nowotworach się nie szczepi. Potem - zdania podzielone. Jedni weci mówią, że rok po ostatniej chemii można zaszczepić, inni twierdzą, że do końca życia psa - lepiej nie, bo zbyt duże ryzyko nawrotu - osłabienie odporności czy stymulacja układu odpornościowego mogą wywołać nawrót.

SleepingSun napisał:
Rodzice powiedzieli dziś, że więcej w domu żadnego psa.

Trudno się w zasadzie dziwić, że po takich przejściach pojawiają się takie myśli. Wielu psiarzy, których spotykam na spacerach miało takie same myśli po odejściu psiaka - zwłaszcza jeśli ciężko chorował i kosztowało to dużo nerwów, zdrowia, czasu i pieniędzy. Sad Ale w końcu nie mogli żyć z tą ogromną pustką jaka zostaje, brakowało im spacerów, mokrego nosa, wpatrzonych oczu, ciepła i "futrzowatości' :wink: No i mają kolejnego czworonoga. Więc nawet jeśli rodzice teraz tak mówią, to nie wiesz czy kiedyś nie zmienią zdania...ALE TERAZ JEST!!!! CIĄGLE JEST KORI!!! I tego się trzymaj, Dziewczyno!

P.S. Co masz na myśli
SleepingSun napisał:
bo swojego psa muszę mieć idealnego, a z tatą na pokładzie jest to niemożliwe.

P.S. 2 Wybacz - też się rozpisałam strasznie Laughing Ale jakoś nie mogłam się powstrzymać i to z życzliwości i sympatii do Was!!! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SleepingSun
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:31, 12 Lut 2012    Temat postu:

Cytat:
Psa podczas chemioterapii się nie szczepi. Wogóle przy nowotworach się nie szczepi. Potem - zdania podzielone. Jedni weci mówią, że rok po ostatniej chemii można zaszczepić, inni twierdzą, że do końca życia psa - lepiej nie, bo zbyt duże ryzyko nawrotu - osłabienie odporności czy stymulacja układu odpornościowego mogą wywołać nawrót.


właśnie dlatego zastanawiam się co z tym fantem zrobimy. Kori ma na koncie uszczypniętą jedną ludzką nogę (sąsiadka chciała się 'bronić' i próbowała ją kopnąć). Co będzie jak znowu kogoś ugryzie? Zabiorą ją w takim stanie na kwarantanne 2 tygodniową? Coś muszę wymyślić...


Cytat:
Trudno się w zasadzie dziwić, że po takich przejściach pojawiają się takie myśli. Wielu psiarzy, których spotykam na spacerach miało takie same myśli po odejściu psiaka - zwłaszcza jeśli ciężko chorował i kosztowało to dużo nerwów, zdrowia, czasu i pieniędzy


Ależ tu nie chodzi o przejścia. Moi rodzice nie nie wyłożyli na leczenie psa (może parę razy jakąś receptę kupili). Ja sprzedałam laptopa, oddałam wszystko co miałam a i dobrze że święta w między czasie były. Chodzi o tą zaskakującą sprawę, że psa trzeba wychowywać! Tu muszę trochę opowiedzieć o historii Kori. Kori jest psem wyciągniętym z mordowni w strasznym stanie. Ledwo udało się jej życie uratować. Ktoś sobie kupił bokserka na giełdzie, a jak zaczęło wyrastać coś innego to do lasu, sznurek wokół drzewka i wiooooo po innego rasowca za 300zł. Dzieciństwo spędziła błąkając się, aż dotarła do Pani, która bardzo chciała pomagać zwierzętom. Takie pseudoschronisko, psy nie miały co jeść, biegały wszystkie razem. Więc jakiejkolwiek socjalizacji zero. Jak ją wniosłam do domu to wlazła pod fotel i nie wychodziła w ogóle. Nie było mowy o spacerach o niczym. Generalnie każdy odpowiedzialny człowiek w takiej sytuacji powinien wykonać telefon do dobrego szkoleniowca. No ale po co... Przecież jej przejdzie. Nie ukrywam, że jako 15sto latka moja wiedza dot. psów zaczynała się od tego jak nauczyć psa siad, a jak waruj. No ale jakoś sobie radziłam, zabierałam Kori na łąkę koło domu i biegała po 3, 4 godziny z innymi psami. Tyle się dało z nią zrobić. Ale w końcu pannica nauczyła się, że jak idzie wielki pan w czarnym płaszczu w stronę psa, a pies z tym panem nie chce mieć nic do czynienia to można pokazać ząbki i owy pan sobie pójdzie. I tak Kori koniec końców zaczęła rzucać się na wszystko - psy, ludzi, samochody. Wiele razy prosiłam rodziców o możliwość pójścia z nią na szkolenie. No ale...

Przeprowadziliśmy się. Dużo terenów do spacerowania, ale przecież Kori dalej w wieku 3 lat wszystkiego się bała i atakowała wszystko co się ruszało. I wtedy pierwszy raz miałam okazje mieć internet w domu w nieograniczonych ilościach. Przeczytałam chyba wszystkie fora o szkoleniach. Powoli rysował mi się obraz co robiłam źle. Jeszcze tylko parę pytań do szkoleniowców, którzy chętnie na odległość pomagali. Z takim arsenałem informacji zaczęłam walkę o normalnego psa. W tym momencie Kori jest psem prawie idealnym. Chwalona na spacerach przez obce osoby, ludzie zadają nam pytanie czy chodzimy na jakieś zawody z posłuszeństwa. Jest na każde przywołanie. No ale właśnie. Na spacerach. W domu do inna sprawa - przede wszystkim szczeka. Potrafi szczekać cały dzień doprowadzając wszystkich do szaleństwa. Od 5 rano do 10 wieczorem. Moi rodzice nie wychodzą z psem. Dla nich pies jest taki jak w mieszkaniu czyli: rozszczekany, grzebiący w koszu i zjadający każde świństwo które znajdzie (np. w kociej kuwecie). Więc psa w domu nigdy więcej. A dochodząc do przyczyny jej zachowania nie sposób ominąć właśnie taty. Pozwala jej na co chce. Kori chce jeść? Kori dostanie, co tam że to 5 miska owego dnia. Kori chce sobie skoczyć na pana? No to niech skacze. Kori szczeka? Tata powie jej: nie dobry pies, mam Cię dość bla bla bla i ostanie po co Cię leczymy wredna suko. Niestety moje tłumaczenia, że pies nie bardzo rozumie sens słów tylko poznaje intonacje, która jest spokojna i miła nic nie dają. I tak całymi dniami tata nieświadomie chwali psa za to ze szczeka. Więc pies jest nieznośny i to sam z siebie wyobraźcie sobie! Jak mówię, że każdy pies jest taki jakim stworzył go człowiek to momentalnie kończymy dyskusję. Bo tak trudno przyznać się do błędu. Więc nigdy więcej w domu psa. Chociaż może to i dobrze, bo moi rodzice razem spokojnie mogli by sobie 'wychować' bestię.

I tak to właśnie u nas w domu wszystko wygląda...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 10 Cze 2011
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:07, 13 Lut 2012    Temat postu:

Hmmmm...
No szczepić teraz nie możesz więc jeśli Kori może kogoś capnąć to może kaganiec jeśli jest luzem? Wydaje mi się, że powinnaś poprosić wetkę o zaświadczenie, że Kori przyjmuje chemię i nie może być zaszczepiona. Jakby ktoś wezwał Straż Miejską czy Policję po jakimś uszczypnięciu to możesz mieć problem. Sad

Co do wychowania - przeważnie tak jest, że w rodzinie każdy ma inne "pomysły" często wynikające z braku wiedzy albo z pobłażliwości i "ludzkiego" podejścia do zwierzęcia. A ja na przykład wiem, że źle zaczęłam moją przygodę z psami - terier to nie jest dobry pomysł na pierwszego psa bo są bardzo samodzielne, uparte i trudne w nauce posłuszeństwa. Dla ludzi z doświadczeniem. No cóż, jakoś dajemy radę :wink: W domu słucha mnie bez zastrzeżeń...w zasadzie tylko mnie :wink: Ale na zewnątrz to już inna historia Laughing Tam już nie ma imienia i jest "obywatelem świata" - zwłaszcza jak jest luzem. Laughing

No i Rodzicom chyba musisz wiercić dziurę w brzuchu :wink: że trzeba wychowywać psa i jak to robić. Ale przecież Ty o tym wiesz - i gratuluję Ci że sama wykonałaś taką wielką pracę walcząc o dobre maniery Kori!
O, przyszło mi do głowy - nie wiem czy macie National Geographic - tam jest program Zaklinacz psów - niech Rodzice sobie obejrzą jak człowiek kształtuje zwierzę. Bardzo pouczające - niemal wszystkiego o psach tam się nauczyłam. Choć nie ze wszystkim się zgadzam. Smile

Uściski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SleepingSun
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:17, 13 Lut 2012    Temat postu:

Jak Kori miałaby kogoś znowu capnąć to zrobiłaby to na klatce schodowej. Dlatego po niej i po osiedlu chodzimy w kagańcu. Tylko boję się że będzie taka sytuacja jak wtedy. Tata ją wypuścił jak wchodził do domu... Właściwie to już nie pamiętam kiedy na kogoś naszczekała, ale strzeżonego pan bóg strzeże Wink na spacerach to jest pies idealny nie ma takiej sytuacji z której nie dała by się przywołać. Przy mnie oczywiście;)

Cezar Millan. Nie chcę Ci burzyć światopoglądu ale... Też kiedyś byłam nim zafascynowana. Jaki on respekt wzbudza wśród psów. Nie pasowały mi tylko słowa dominacja i uległość (nie ma czegoś takiego w stosunkach człowiek - pies). Potem widziałam odcinek jak zaczął przewracać psy na ziemię i je kopać. Więc zaczęłam szukać. I co się okazało? Pomijając niehumanitarne metody o których napisałam wyżej, które ładnie wyglądają w tv Cezar przed rozpoczęciem nagrywania kojarzy to swoje szz z rażeniem prądem. Nakłada psu na szyję OE i z dupy maryny traktuje je woltami. Dlatego jak wchodzi 'pierwszy raz' do jakiegoś domu to szzzzzz i pies ucieka za kanapę niby to okazując respekt. A tak na prawdę to pies się boi. Nie wiem jakim trzeba być człowiekiem żeby tak traktować swojego najlepszego przyjaciela.

I tak z własnego doświadczenia wiem, że coś takiego jak dominacja się nie sprawdza. Pomijam publikacje naukowe na ten temat oraz to, że sam jej wynalazca Fisher przyznał, że się mylił. Oczywiście pierwsze rady jakie słyszałam od osiedlowych guru - pies musi wiedzieć kto tu rządzi. No i pokazałam mu (czego do tej pory się wstydzę). Było tylko gorzej. I to dużo gorzej. Pies który szczekał na to co się ruszało, zaczął to atakować. Znam wiele takich historii... Są niestety jeszcze szkoły tzw tradycyjne. Potem psa prostuje się przez lata... Niestety co przykre, łatwiej szarpać psa na kolczatce co dwa kroki, niż poświęcić czas i cierpliwość żeby nauczyć go pożądanego zachowania. Nie wiem czemu ludzie z tylu opcji wychowywania psa wybierają te najgorsze.

Także C.Millan zdecydowanie nie!

Jak się ma Twoja piesia w ogóle?Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez SleepingSun dnia Pon 12:19, 13 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 10 Cze 2011
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:32, 13 Lut 2012    Temat postu:

No przecież napisałam:
Sophie napisał:
Choć nie ze wszystkim się zgadzam. Smile

Nie wiem kto wypisuje te rzeczy o rzekomym rażeniu prądem :shock: Jestem sceptyczna do wszystkiego co wypisują w internecie i nie łykam wszystkiego jak pelikan! Laughing Nie wiem, nie widziałam, nie osądzam! I do tego namawiam. Poza tym można komuś krzywdę wyrządzić fałszywymi oskarżeniami.
W każdym razie ja takich metod nie stosuję!!! A pstryknięcie i "tsch" działa w naszym przypadku bez zarzutu - od razu przestaje broić. Laughing Mało tego, działa na obce psy - nie raz uchroniłam skórę mojemu psu przez "tsch" Smile Oczywiście nie działa na psy zafiksowane na agresję. Poza tym nie zgadzam się z bieżnią - chcesz mieć psa to musisz wygospodarować czas, żeby zaspokoić jego potrzeby. No i jeszzcze parę rzeczy bym znalazła...Ale każdy ma prawo do własnych poglądów.

A mój pies ma się FANTASTYCZNIE oby jak najdłużej! Właśnie wróciliśmy ze spaceru - wyhasał się :wink: wybawił ze mną i z innymi psami. Teraz odpoczywa w łóżeczku... Poprawka - już przy mnie na kanapie oczywiście z kinolem na kompie Laughing

SleepingSun napisał:
Nie chcę Ci burzyć światopoglądu ale...
- rozbawiłaś mnie Laughing Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SleepingSun
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:35, 13 Lut 2012    Temat postu:

z internetu nie łykasz, ale widzę że z tv jak najbardziej Wink nie piszę tego ze złośliwości, żeby nie było Smile

cieszę się, że u Twojego psa wszystko w jak najlepszym porządku:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 10 Cze 2011
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:36, 14 Lut 2012    Temat postu:

Laughing Nie, Słońce! Ja wogóle nie łykam!!!! Laughing Z żadnych mediów. I radzę czytać powoli, bez nerwów i ze zrozumieniem Very Happy I jeszcze raz - nie wiem, nie widziałam, nie osądzam (i Tobie i wszystkim też to radzę) i z uporem maniaka nie ze wszystkim co mówi/robi Millan się zgadzam.
No i ja oczywiście też bez złośliwości - za to z wielkim przymrużeniem oka :wink:
Generalnie - racja jest jak dupa - każdy ma swoją!!!
A przede wszystkim - totalnie zboczyłyśmy z tematu - chłoniak i zdrowie naszych psów - nie "behawior" :wink: i tego się trzymajmy... chociaż tu też - racja jest jak... Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaniesia
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 421
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:22, 14 Lut 2012    Temat postu:

Tak was czytając to o zaklinaczu słyszałam i oglądałam ciekawy program ,ale czy pewne sytuacje nie zaplanowane i wyuczone wcześniej . Mam boksera nie daje się tulić czyli położyć na sobie tak zmiłości i zabawy bo warczy ale sam przychodzi i staje i to jego miłość do mnie i mam problem z kąd on to ma ,drugi inny też bokser zrób ze mną co chcesz jestem twój :wink: nie wiem dlaczego tak sie różnią :shock: teraz wołam jednego do siebie drugiego do córek bo już piskają że śpia na górze na posłaniach swoich ale nie z nami ,biore warkota :wink: jak go zdecydowanym głosem zawołam i każe położyć sie to śpi do rana wtulony ,drugi gapek śpi u córki starszej i zero złości ,cóż widocznie albo taki jest warkot a gapek inny ,a być może warkot od kiedy BEYCON został uśpiony bo chorował na chłoniaka zrobił się inny nie wiem ale od małego sie stawiał myslałam przejdzie ,ale zostało ,wiem jedno ,że nie mogę przekroczyć pewnych barier bo musiałabym go chyba uśpić bo chyba by ugryzł ze strachu i tu chyba tkwi błąd ja byłam bojąca jak był mały on też a teraz nic nie wskóram więcej ,gapek jest przeciwieństwem warkota ,ale kocham obydwu i szanuje ich sposób bycia z rozwagą inną do każdego ,pozdrawiam i wszystkiego naj naj.Warkot to Bradley a gapek to Antoś ,dobrej nocki :wink: :wink: Question

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kaniesia dnia Wto 23:31, 14 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SleepingSun
Gaduła
Gaduła


Dołączył: 12 Gru 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:27, 17 Lut 2012    Temat postu:

Kori ma dziś zły dzień... Nie chciała zjeść śniadanka. Trudno, już tak bywało potem sraczka. Wstałam, nalałam jej świeżej wody nie minęło 1 minut i zwymiotowała ją ze śluzem w dość dużych ilościach. Dałam jej ulfamid, zrobiłam proszek do jedzenia - nawet nie spojrzała. Znowu się napiła, na razie spokój. Do tego zrobiła nie ładną kupkę, tzn część była normalna, a po bokach wylatywało rozwolnienie. Zaraz będę dzwonić do wetki, bo nie wiem czy mogę jej dać endoxan na taki pusty, biedny żołądek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cockermanka
Bywalec
Bywalec


Dołączył: 08 Sty 2012
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Beskidy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:53, 17 Lut 2012    Temat postu:

Łapki za Koruchę zaciśnięte! Widzę,że faktycznie jakiś do bani dzień dzisiaj...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Chłoniak u psów Strona Główna -> Opowiedz o sobie i swoim psiaku Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 37, 38, 39  Następny
Strona 16 z 39

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin